Trwający obecnie synod już po pierwszym dniu wzbudził ogromne kontrowersje, ogromy sprzeciw części biskupów, który rozprzestrzeniany przez media polaryzuje wiernych. Jest to pierwsze poważne starcie papieża reformatora z kościelnym zaściankiem.

Większość obserwatorów od dawna wiedziała, że synod ten będzie polem ogromnych tarć, gdyż obecny papież zrywa z przeszłością, przeszłością, która prowadziła Kościół ku sytuacji, w których w wielu państwach, kościoły świecą pustkami, ku sromocie zepsucia moralnego. Papież zaprzeczył temu w co wielu biskupów święcie wierzyło, - będąc biskupem wolno ci wszystko, masz prawo do władzy oraz płynącego z niej luksusu a ewentualne wpadki zatuszuje się hasłem „to atak wrogów Kościoła”.
 
Papież powiedział biskupom i kapłanom wyraźnie, macie służyć, jesteście sługami a nie książętami Kościoła. Nawet papież może pojechać autobusem, nie musi wygodną limuzyną, nie musisz mieszkać w wykwintnych apartamentach, nawet papież może mieszkać skromnie. Kapłan swoim życiem musi pokazywać prawdziwość nauki jaką głosi. Koniec z ukrywaniem pedofilii, koniec z ukrywaniem innych spraw. Zarówno pedofil jak i ten co to ukrywał poniesie karę. Przecież nie tak dawno nasz polski arcybiskup głosił, że pedofilia księży jest wynikiem braku miłości w rodzinach i dzieci się garną do kapłanów, którzy oczywiście nie mogą się powstrzymać by tymże dzieciom miłości fizycznej nie okazać.
 
Czy można się dziwić, że w najbliższym starciu jakie nastąpiło podczas tego synodu, ludzie broniący dawnych przywilejów staną przeciw papieżowi? Nie staną oczywiście z hasłem, my chcemy dawnych luksusów, my chcemy swobody swoich chuci, czy to będzie nieumiarkowanie w jedzeniu, piciu, dążeniu do dóbr materialnych czy też zachowań seksualnych. Należało poszukać hasła, na które część wiernych się nabierze. Hasłem stała się obrona rodziny.
Jednym z tematów synodu jest dopuszczenie rozwodników do sakramentów i Kościoła. Dotychczas Kościół stał na kuriozalnym stanowisku  "obrony rodziny". To nic, że pije, że bije, że maltretuje rodzinę, że dzieci żyją w ciągłych awanturach, rodzina ma trwać, bo jeśli z innym ułożysz sobie życie, my cię wyklniemy, wyrzucimy poza Kościół. Jeśli tę kuriozalną postawę nazywamy "obroną rodziny", to chyba ktoś nie pojmuje czymże jest dobro rodziny.
 
Trzeba wyraźnie powiedzieć, dziś hasło „obrony rodziny” jest przykrywką dla głębszych problemów Kościoła. Trudno papieżowi przypisać "walkę z Kościołem", choć juz "schizmatykiem" się go nazywa, przypisano mu „walkę z rodziną” Obrońcy starego, które od dłuższego czasu jak zaraza niszczy Kościół jak nieumiarkowanie w jedzeniu, piciu, dążeniu do dóbr materialnych czy też swobody zachowań seksualnych pod przykrywką Kościoła, przybrali maskę obrońcy rodziny. A problem jest daleko głębszy niż to, czy można rozwodnikowi udzielić najświętszego sakramentu, czy osoba o skłonnościach homoseksualnych ma być wyrzutkiem dla Kościoła. Nie o to idzie walka. Walka idzie o oczyszczenie Kościoła z tych, co na zaszczyt kapłaństwa nie zasłużyli, tych co nie chcą służyć a chcą by to im służono.
 

Zadajmy sobie pytanie, jeśli Kościół może wybaczyć mordercy, udzieli sakramentów osobie skazanej na śmierć za swe czyny, to nie może wybaczyć osobie, która z drugim współmałżonkiem ułożyła sobie życie i żyje z nim w zgodzie z przykazaniami?

Dlatego też życzę papieżowi Franciszkowi wytrwałości w walce z obrońcami starej zgnilizny. Kościół jeśli chce przetrwać musi zacząć służyć, nie żyć na koszt wiernych. Musi podążyć do najbardziej potrzebujących, a praca to ciężka i mało przywilejów niosąca. Dlatego módlmy się, by nagłe niespotykane wydarzenie nie przerwało misji papieża. Takie sytuacje w Watykanie już nie raz się zdarzały, że niewygodny papież nagle zasłabnie i zakończy swą pielgrzymkę na tej ziemi. Macki obrońców starego są liczne i bardzo silne. 

 

 

 

prawa autorskie, jestem autorem tekstu, zdjęcie pochodzi z Wikimedii, autor Emiliovillegas