Aby zrozumieć podejście Jezusa do sprawy rozwodu należy jego słowa rozpatrywać w oparciu o kulturę w jakiej się narodził, wychował i w jakiej głosił swoją naukę. Kulturę Żydów I w.n.e.

O rozwodzie, zgodnie z [Mt 19:2-9] Jezus wypowiada się następująco. „Podążały też za nim wielkie tłumy i tam je uleczył.3 I podeszli do niego faryzeusze, zamierzając go kusić, i powiedzieli: „Czy wolno mężczyźnie rozwieść się ze swą żoną z jakiegokolwiek powodu?” 4 On, odpowiadając, rzekł: „Czy nie czytaliście, że ten, który ich stworzył, od początku uczynił ich mężczyzną i kobietą 5 i powiedział: ‚Z tego względu mężczyzna opuści ojca i matkę, a przylgnie do swej żony i oboje będą jednym ciałem’? 6 Tak więc nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co zatem Bóg wprzągł we wspólne jarzmo, tego niech człowiek nie rozdziela”. 7 Powiedzieli do niego: „Dlaczego więc Mojżesz polecił dać świadectwo odprawienia i rozwieść się z nią?” 8 Rzekł im: „Mojżesz z powodu zatwardziałości waszego serca zrobił dla was ustępstwo w sprawie rozwodzenia się z żonami, ale od początku tak nie było. 9 Mówię wam, że kto się rozwodzi ze swą żoną — jeśli nie z powodu rozpusty — i poślubia inną, popełnia cudzołóstwo”.

Zapoznajmy się z kulturą tego czasu, w jakim padły słowa Jezusa
By być zgodnym historycznie trzeba stwierdzić, że nie mamy dokumentów z I w, mamy za to dokładny opis tej kultury z trochę późniejszego czasu zawarty w Talmudzie. Talmud oczywiście należy traktować jako wzorzec dla ortodoksyjnego Żyda, w życiu z pewnością różnie bywało.

Dziewczynka traktowana była jako dziecko do 12 roku życia. Wtedy znajdowała się pod pełną kontrolą ojca, który o wszystkim za nią decydował. W ciągu 6 miesięcy od skończenia 12 lat następował wybór kandydata na męża i odbywały się zaręczyny. Zaręczyny miały charakter bardzo poważny, w dniu tym zaczynały działać pewne prawa małżeńskie, dziewczyna nadal pozostawała pod kontrolą ojca w zakresie wszelkich spraw majątkowych czy też decyzyjnych, ale zaręczyn nie można był zerwać inaczej niż tak samo jak przy rozwodzie z tymi samymi konsekwencjami. W ciągu roku od zaręczyn następował ślub, dziewczyna ta przechodziła pod pełną kontrolę męża, stawała się członkiem rodziny męża. Zachowywała prawo do majątku, który wyniosła ze swej rodziny, ale majątkiem tym zarządzał jej mąż.

Mąż miał pełna kontrolę nad rodziną i nikogo nie dziwiło, jeśli tę kontrolę wymuszał siłą. Była to sprawa rodziny i nikt nie interweniował jeśli nie dochodziło do zabójstwa czy ewidentnych okaleczeń. Wszelkie ślady działania siłą ze strony męża kobieta skrzętnie ukrywała, gdyż to jej winą było nie zachowanie posłuszeństwa a kara była słuszna.
Rozwód odbywał się tylko i wyłącznie na wniosek mężczyzny, który odsyłał żonę do domu rodzinnego, o czym zresztą mówi ewangelia „Dlaczego więc Mojżesz polecił dać świadectwo odprawienia i rozwieść się z nią?”. Taka odprawiona kobieta traktowana była jako pohańbiona. Jedynym zadośćuczynieniem był zwrot majątku, który wniosła do małżeństwa i ew. uzgodnione z jej rodziną zadośćuczynienie finansowe. Dzieci należały do rodziny męża.

Elementy tego widzenia spotykamy dziś w kulturze innego ludu semickiego, arabów. Ale również wraz z chrześcijaństwem te elementy przeszły do naszej kultury. Do niedawna w każdym szanującym się domu na poczesnym miejscu wisiała dyscyplina a jej smak na plecach znała większość dzieci. Również pobicie kobiety skrzętnie skrywają, zaś pobity mężczyzna przez kobietę traktowany jest jako zhańbiony.

Mówienie o czymś, na co tak zwracamy dziś uwagę, jak przemoc w rodzinie w tamtych czasach było niemożliwe i byłoby niezrozumiałe dla tamtych ludzi, traktowane jako nadmierne wtrącanie się w sprawy rodziny, dlatego Jezus nie mógł uznać przemocy w rodzinie jako podstawy do rozwodu, jak uznał zdradę jako podstawę do odprawienia żony i to zdradę z jednej strony - tylko kobiety. Kobieta nie miała prawa oddalić zdradzającego ją męża. Cudzołóstwem mężczyzny rządziły zupełnie inne prawa. Karane było naruszenie związku małżeńskiego i seks z mężatką. Ale jak w każdej cywilizacji były kobiety nierządne i na seks mężczyzny z takimi kobietami było milczące przyzwolenie. Zwróćmy tu uwagę na fakt, że do Jezusa przyprowadzono jawnogrzesznicę, a nie jawno grzeszącą parę i tylko ją chciano ukarać.

W tym tle kulturowym zupełnie inaczej brzmią słowa Jezusa, które podaje Mateusz. Jezus chroni kobiety przed hańbą odesłania ich do domu tylko z powodu tego, że mąż znalazł sobie inną. Dlatego jako podstawę do rozwodu Jezus dopuszcza wyłącznie zdradę (kobiety).

 
Stąd dzisiejsze powoływanie się na te słowa jako całkowitą negację rozwodów jest z gruntu błędne. Dziś poza zdradą mamy również inną uzasadnioną przyczynę rozwodów, jaką jest przemoc w rodzinie.

Zwróćmy uwagę na jedno, Kościół nie rozważa winy którejkolwiek ze stron. Bez względu na sytuację odmawia obu rozwodnikom prawa do sakramentów, szczególnie jeśli ułożyli sobie życie z innym partnerem. Co prowadzi do sytuacji kuriozalnych w których osoba głęboko wierząca utrzymuje toksyczny związek ze szkodą dla siebie i potomstwa tylko po to, by nie być wykluczoną z Kościoła. Nad tym właśnie Kościół winien się zastanowić. Obrona na ślepo toksycznej rodziny jest agresją względem jej członków, a nie „obroną wartości jaką stanowi rodzina”. 
 
prawa autorskie: jestem autorem tekstu, obraz: Lorenzo Lotto, Chrystus i jawnogrzesznica, ok. 1527-1529