W pierwszych wiekach chrześcijaństwa nikt nie zwracał uwagi na datę urodzin Jezusa. Nie odnotowały jej żadne dokumenty z epoki.

Korzenie chrześcijaństwa tkwią w kulturze pasterskiej, w jakiej panują inne priorytety niż w kulturach rolniczych, których częścią cywilizacyjną jesteśmy.

W kulturze żydowskiej ale również w kulturach I tysiąclecia naszej ery, ze względu na wysoką śmiertelność dzieci, data urodzenia nie była istotną. Nie znamy jej nawet w przypadku znaczących władców w historii. Dla pierwszych wyznawców nauki Jezusa istotną była genealogia rodu Jezusa, gdyż ta udowadniała jego mesjanizm, a nie data narodzin. Stąd ewangelie podają rodowód Jezusa i to w dwóch różnych wersjach, ale nie wspominają nic o dacie narodzin.

Chrześcijaństwo wkraczające w społeczeństwo rolników - hodowców musiało jakoś zagospodarować święta niezbędne ludziom wychowanym w tej kulturze. A takim świętem bezsprzecznie jest zimowe przesilenie, gdy po okresie skracającego się dnia rozpoczyna się okres wydłużenia zwiastujący nadejście okresu, gdy ziemia będzie płodna. Dla tych ludzi oczywistym było skojarzenie tego cyklu z cyklem życia, gdy rodzimy się słabi wymagający opieki, później stajemy się silniejsi zdolni do wydania plonu, a na schyłek życia słabniemy by odejść.

Pojawienie się akurat daty noc 24/25 grudnia jako daty narodzin Jezusa można wiązać z wpływami na chrześcijaństwo trzech kultów. Mitry, Bachusa i Sol Invictus. W tym okresie Jezus uzyskuje atrybuty solarne dziś widoczne w litaniach, w wyobrażeniu Jezusa jako „Światłość”.

Taki jest rodowód święta obchodzonego na przełomie grudnia i stycznia. Chrześcijaństwo to święto zaczęło adaptować w IV w. W II połowie IV w obchodzono już to święto jako pomoc modlitewną Maryi oczekującej porodu. Początkowo skupiano się głównie na modlitwach później do nich dołączyły pieśni pobożne niewiele mające wspólnego ze znacznie późniejszymi pastorałkami, ale już pod koniec tego wieku pojawia kolejny zwyczaj. Dawnym zwyczajem było, że po narodzeniu dziecka w ramach radości z nowego członka rodziny, urządzano radosną ucztę, a jeśli radosna to wkracza Bachus ze swoim winem. Pokłosiem tego zwyczaju jest „pępkowe”. Uroczystą ucztę przeniesiono na dzień wieczór 24 grudnia. W to święto wkracza kolejny element wierzeń przedchrześcijańskich. Nowo narodzone dziecko trzeba strzec przed złymi duchami, a nic nie strzeże lepiej niż ogień świec. Stąd w okresie Adwentu pojawiły się świece po jednej na każdy jego tydzień. Tak wiernym Kościół wskazywał liczbę tygodni do Narodzenia Pana. Echem tych wierzeń są świeczki zapalane na choince.

Święto to wkraczając na ziemie Germanów i Słowian przejmuje cały koloryt wiar przedchrześcijańskich zachowując go w wieczerzy wigilijnej. Dziś w naszych zwyczajach tego wieczoru trudno dostrzec pierwotny zamysł chrześcijaństwa, modlitewnego wsparcia rodzącej. Ta uczta niesie w sobie cały koloryt różnych wierzeń poświęconych łączności żyjących ze zmarłymi. Dodatkowe miejsce przy stole to miejsce dla ducha przodka, który z wdzięczności za poczęstunek będzie sprzyjał rodzinie. Również z wiary iż duchy przodków zasiadają do Wigilii bierze się zwyczaj iż wszystkie potrawy należy postawić na stole, by nie usiąść na kolanach przodka, który widząc wolne krzesło mógł by się tam dosiąść. Podobne znaczenie ugoszczenia przodka niesie zwyczaj nie sprzątania stołu po Wigilii. Potrawy pozostawały na stole gotowe do spożycia, a spiżarnia była otwarta, by w nocy duchy mogły się posilić.

Dla łączności z przodkami służą również potrawy oparte na grzybach i maku. Są to potrawy mogące wywoływać halucynacje będące ważnym elementem dawnych wierzeń. Stąd niekiedy w tę noc duchy przodków wstępowały w zwierzęta by porozmawiać z gospodarzem.

Noc ta łączy różne zwyczaje poświęcone różnym mocom słowiańskim. Sianko jakie dziś wkładamy pod obrus to pokłosie świąt poświęconych bogu podziemi, opiekunowi bydła rogatego Welesowi, Wołosowi. Dawniej cała podłoga komnaty, w której spożywano kolację wyścielona była sianem.

Ta kolacja to również czas wróżb o pomyślność nadchodzącego roku. Jednym ze zwyczajów znanych na terenach Polski centralnej to zwyczaj umieszczania monety w jednym z pierogów podawanych na stół wigilijny. Ten który znalazł pieniążek mógł liczyć na pomyślność z przyszłym roku. Niekiedy pieniążek zastępowano pierścionkiem. Innym zwyczajem związanym z potrawą wigilijną wywodzącą się z Rusi (kutią). To słodka potrawa z maku, namoczonych ziaren pszenicy i miodu z orzechami. Potrawę tę zwyczajowo spożywano z jednej misy. I zawartość ostatniej łyżkę, jaką udało się biesiadnikowi z misy pobrać podrzucano do góry. Dobrym wskazaniem było gdy potrawa dotarła do powały, jeszcze lepszym, gdy do niej się przylepiła ale najlepszym, gdy tam pozostała do rana. No cóż, sprzątanie po świętach nie tylko dotyczyło stołu ale też kutii z powały i siana z polepy.

Święta te w tradycji przedchrześcijańskiej noszą nazwę Gody. Rodowód tego słowa można wywodzić od słowa „God”, czyli rok lecz lepszym wytłumaczeniem, bardziej związanym z naszą tradycją jest zwrócenie uwagi iż w te święta następowało rozliczenie całego roku i godzenie się parobków i dziewek służebnych na kolejny rok służby. Stąd i zwyczaj, że przed Nowym Rokiem, który przecież jest częścią długich świąt kończących się w styczniu by przed Nowym Rokiem rozliczyć się, że wszystkich długów oraz z zatargów międzysąsiedzkich. Również tradycją słowiańską było iż na okres świąt zawieszano wszelkie walki, działania zbrojne. Jest to tradycja szczególnie ważna w dzisiejszym czasie, gdy emocje związane z rozliczaniem poprzedniej władzy sięgają szczytów.

Często spotykamy się z pytaniem o wyższość świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Odpowiedź jest prosta Wielkanoc to święto o silnych korzeniach chrześcijańskich, choć już Śmigus Dyngus to święto przedchrześcijańskie. A Boże Narodzenie to w pełni święto wierzeń naszych przedchrześcijańskich przodków delikatnie tylko schrystianizowane. Święta czysto katolickie są świętami pełnymi zadumy, myśli o wielkość Boga, o życiu po śmierci. To co wnosi w nie wiara przedchrześcijańska nadaje im ten cały koloryt jaki pamiętamy z dzieciństwa. To właśnie ten koloryt powoduje iż jednak bliższe jest nam Boże Narodzenie niż Wielkanoc.