My homo sapiens, sapiens wierzymy iż jesteśmy najwyższym stworzeniem Boga, Ale czy dzieło stworzenia rozwinie się w doskonalsze formy?
Nigdy nie byłem kreacjonistą, bo inaczej rozumiem pojęcie „dzieło stworzenia”. Dowody naukowe wykazują iż Bóg nie stworzył świata jaki mamy dziś, jak twierdzą kreacjoniści. Bóg stworzył ewolucję. takie podejście tworzy platformę na której mogą dyskutować zarówno wierzący w stworzenie jak i wyznający zasady ewolucji.
Przywróćmy jednak najpierw podstawową prawdę. „Dziełem Boga” nie jest człowiek. „Dziełem Boga” jest cała otaczająca nas przyroda. Prawom boskim podlega nie tylko człowiek ale każda najmniejsza nawet forma życia.
Ewolucja jako proces doboru naturalnego jest teorią, której prawdziwość jesteśmy w staie potwierdzić w naszym życiu. Ludzkość co kilka lat dotyka jakaś zaraza. Różne epidemie raz na jakiś czas dotykają zarówno człowieka, jak i świat żyjących z nami zwierząt. Później epidemia zanika. Dlaczego? Wymarły organizmy najmniej odporne na dany patogen, a pozostałe wytworzyły układ odpornościowy, zaś sam patogen wyewoluował w mniej zjadliwe formy. Bo z punktu widzenia nawet samego patogenu nie jest korzystnym wyniszczenie całej populacji żywiciela. Te osobniki, które spotkały się z najbardziej jadowitą formą patogenu umarły a wraz z sobą zabrały do grobu te najbardziej jadowite formy. Przeżyły patogeny łagodniejsze, które nie zabiły swoich ofiar. Przeżyły te, najbardziej dostosowane do aktualnych warunków otoczenia.
Wiele osób, które zapoznały się z ewolucją form ludzkich, widząc jak zmiana środowiska powoduje wyewoluowanie form bardziej dostosowanych zadaje sobie pytanie, w jaką formę wyewoluuje współczesny człowiek. I wielu mówi, jesteśmy ostatnią formą Homo Sapiens nie dlatego, że najwyższą, a dlatego, że nauczyliśmy się ingerować w „prawa boskie” czyli ewolucję.
Kościół głosi teorię: wszystko co się poczęło powinno się narodzić. Jest to teoria całkowicie sprzeczna z „prawem boskim”.
Natura dzika, która jest najlepszym odzwierciedleniem tego jaki świat zaplanował nam Bóg pokazuje nam wyraźnie „wolę stwórcy”. Rodzi się wszystko co zostało spłodzone, ale jednostki niedostosowane szybko stają się pożywieniem dla drapieżników. Model ten również dotyczy drapieżników. Osobniki nie dostosowane nie będą w stanie utrzymać się przy życiu, a więc nie przekażą swoich genów na przyszłe pokolenia.
Dzisiejsza medycyna jest w stanie utrzymać przy życiu jednostki, które w świecie dzikim nie przeżyją nawet jednego dnia. Te jednostki za kilka lat spłodzą potomstwo. Dzięki temu kolejną generację płodzą nie jednostki, które są najlepiej dostosowane do warunków jakie spotykają w otoczeniu. Płodzą te, które medycyna jest w stanie utrzymać przy życiu do czasu wejścia w wiek płodności. Tak więc głosząc teorię, że każda zygota jest stworzeniem bożym trzeba zadać sobie pytanie. Czy każda taka jednostka powinna spłodzić potomstwo?
Bóg wymyślił aborcję? Na to pytanie należy odpowiedzieć pozytywnie. Aborcję z „woli Boga” nazwiemy poronieniem. Zapłodnione jajo, które nie zagnieździ się w macicy zostaje usunięte z łona matki. Czy ingerując w utrzymanie życia jednostek które po urodzeniu nie są w stanie same żyć nie dajemy sobie prawa do naturalnego, do wcześniejszego usuwania płodów genetycznie wadliwych?
Idąc dalej tą drogą myślenia należy zadać sobie obrazobójcze pytanie, które rodziny powinny płodzić potomstwo. Czy należy wspierać rodziny, w których dziecko jest zrządzeniem losu, czy też te rodziny, które pragną mieć dziecko, stwarzają warunki dla wychowania wartościowego obywatela. Tu oczywiście odnoszę się do przeciwników In-vitro. Zabiegom In-vitro poddają się te rodziny, które pragną dziecka, które stworzą temu dziecku możliwość wyrastania w miłości. w warunkach w jakich będzie mogło wyrosnąć na wartościowego obywatela a nie na dziecko patologii, które zrodziło się z pożądania po nocnej imprezie.
Czy należy wspierać In-vitro gdy tyle dzieci w „bidulach”?
Moim zdaniem tak. Program który w patologicznej formie obserwujemy za naszą zachodnią granicę jest patologią. Nie może być sytuacji, w której rodzinę pozbawia się dziecka tylko dlatego, że nie jest w stanie zapewnić warunków materialnych na odpowiednim poziomie. To warunki materialne należy zmienić a nie miejsce przebywania dziecka. Wielu wskazuje iż również z ekonomicznego punktu widzenia jest to korzystne. Znacznie niższe koszty poniesie podatnik na stworzenie dziecku godziwych warunków jak na dzisiejszy czas niż utrzymanie dziecka w zawodowej rodzinie zastępczej.
Nie ukrywajmy, kolejne programy demograficzne proponowane przez polityków poniosły fiasko. Fiasko poniósł program LPR - becikowe, fiasko poniósł PiS-owski program kupowania głosów za 500/800+. Programy społeczne winny być ukierunkoowane do tych, którzy naprawdę je potrzebują, a nie tych, co „dzisiejszą imprezę sponsoruje 500+”.
Pozostałe pieniądze winny być ukierunkowane na rozwój dzieci, na programy sportowe, których dziś wpatrzonym w smartfony dzieciom potrzeba.
Polsce potrzeba nowych obywateli, nie chcemy przecież, by tę lukę wypełnili płodniejsi imigranci. A tu dziś rozwiązaniem wydaje się umożliwienie posiadania potomka rodzinom, które z różnych przyczyn chcą dziecka ale dziecka mieć nie mogą, czyli In-vitro. Przywrócenie naszej staro-słowiańskiego tradycji, gdy młodzi pracują, a dziadkowie – emeryci opiekują się wnukami. Naszą tradycją jest rodzina wielopokoleniowa, gdzie to rodzice wychowują, zaś dziadkowie rozumnie rozpieszczają i są wsparciem w wychowaniu wnuków. Trzeba sobie postawić pytanie, czy dziadek już swoje spełnił, wychowując dzieci. A teraz ma czas by w spokoju i przyjemnościach spijać owoce swojej pracy. Czy jednak zgodnie z naszą tradycją jest nadal częścią rodziny, którego rola się tylko zmieniła. Jest po to, by wnuki miały szczęśliwe dzieciństwo, w czasie którego poznają naukę, jaką dziadek swoim życiem ma im do przekazania.
Zawisza
Hyde-Park, porozmawiaj o sprawach trudnych, bez cenzury stosowanej przez niektórych zwolenników teorii spiskowych. Tu nie banuję, chcę rozmawiać lecz na argumenty, jak Polak z Polakiem. Proszę tylko, by nie obrażać gości mego bloga.